Miliony złotych, które przekazała Unia Europejska miały trafić jako wsparcie do polskich przedsiębiorców. Trafiły jednak do podkarpackich parafialnych spółek na… budowę instalacji fotowoltaicznych. Na czele projektu stoi związany z Kościołem były senator PiS – Kazimierz Jaworski.
O sprawie poinformował jeden z widzów redakcji “Superwizjera”.
– Proponuję zainteresować się sprawą dofinansowania farm fotowoltaicznych na Podkarpaciu. Utworzono taki program, który wykluczył przedsiębiorców. Biznes mały, średni, mikro został pozbawiony możliwości dofinansowania. Prezesem każdej ze spółek, które dostały dofinansowanie jest ksiądz proboszcz danej parafii. W każdym z tych przedsięwzięć, które otrzymały dotację, jest były senator – mówi mężczyzna.
Pomysłodawcą przedsięwzięcia był Kazimierz Jaworski, który senatorem przez trzy kadencje, należał do Prawa i Sprawiedliwości, następnie do Solidarnej Polski, a później do Porozumienia Jarosława Gowina. Jest także działaczem Akcji Katolickiej na Podkarpaciu. W 2013 roku kiedy Jaworski był jeszcze senatorem, powstała spółka Sieć Parków Energii Słonecznej (SPES). Od 2015 Jaworski jest jej prezesem. Spółkę założyło dziesięcioro proboszczów z Podkarpacia, w tym brat senatora. Pierwszym prezesem SPES był natomiast jego bratanek.
Sprytny plan
W regulaminie konkursu zapisane było, iż unijne pieniądze przeznaczone są dla przedsiębiorców i samorządów. Jako że, nie wspomniano tam o parafiach, wymyślono sprytny plan. Spółka, której przewodniczył Kazimierz Jaworski pomogła powołać około 300 spółek parafialnych. Te spółki złożyły wnioski o dotacje już jako przedsiębiorcy. Dofinansowanie otrzymało około sześćdziesięciu spółek, czyli prawie 40% wszystkich beneficjentów. Z ponad 130 milionów unijnego programu blisko 40 milionów złotych otrzymają spółki parafialne.
Grzegorz Topolewicz, przewodniczący komisji oceny projektów Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie określił tę sytuację jako niecodzienną. – Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie spotkaliśmy się z taką liczbą wniosków przygotowanych przez podmioty powiązane ze sobą – twierdzi.
Tylko cztery parafie rozliczone z projektu
Dziennikarze TVN sprawdzają, jak działa instalacja w Iskrzyni, kto na tym zarabia i co z tego ma parafia. Spółka jest na liście wytwórców energii prowadzonej przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Jest to równoznaczne z tym, że spółka ta od dwóch lat produkuje prąd i sprzedaje go do sieci. Reporterzy Superwizjera spytali proboszcza z Iskrzyni, który jest prezesem fotowoltaicznej spółki, gdzie trafiają pieniądze ze sprzedaży. – Ja po prostu, tak jak inni proboszczowie, pozwoliłem, żeby oni weszli na ten teren i to wykonali na tym terenie. (…) Na razie parafia, jako taka, z tego nie ma jeszcze nic. O wszystkim lepiej z senatorem, bo on będzie wiedział, co mówić i jak mówić, a ja mogę popełnić błąd – mówi proboszcz.
Spółka nie składa sprawozdań finansowych, więc nie można dowiedzieć się ile zarabia na tym parafialna spółka. Ostatnie sprawozdanie jest z 2018 roku, zanim uruchomiono instalację. Kazimierz Jaworski w rozmowie dla “Superwizjera” mówi, że parafie nie mają jeszcze z tego złotówki, ale “przyszłościowo mają mieć”.
Podobna sytuacja jest w innych parafiach, które wzięły udział w unijnym konkursie. W części z nich budowy farm w ogóle się nie zaczęły. Spośród 56 planowanych instalacji pochodzących z dotacji rozliczyły się tylko cztery parafialne spółki. Tymczasem na liście rezerwowej znajduje się wielu przedsiębiorców, którzy spełnili wszystkie warunki, aby dostać dotację, ale zabrakło im punktów.
Źródło: TVN24
- Paliwo z Polsce “tanie jak barszcz”. Sasin twierdzi, że to dzięki niemu i PiS
- Morawiecki zaatakował słownie kolejny kraj. Szokujące żądania! [VIDEO]
- Tusk skomentował chciwość Rydzyka. Padły astronomiczne kwoty [VIDEO]
- Magdalena Ogórek w niebezpieczeństwie! Czy dostanie ochronę?
- Roman Giertych napisał bajkę! Prawdziwy bestseller!
tajemnica wiary …złoto i dolary…