fbpx

DZIADY, HALOŁIN, SAMHAIN ….niełatwe jest życie po śmierci. 7 dziwnych wierzeń i przesądów związanych z cmentarzami.


Subksrybuj nas na Google News
[boombox_dropcap style=”primary” font_size=”70px” color=”red”
class=”class-name”] W [/boombox_dropcap]

raz z chrystianizacją ludów słowiańskich trudno jest ustalić pochodzenie niektórych zwyczajów i rytuałów, – na podstawie tradycji chrześcijańskiej lub pogańskiej zebraliśmy pewne wnioski.

Nasi zapobiegliwi przodkowie wychodzili  jednak z założenia, że w życiu równie bywa i nigdy nie wiadomo kiedy przyda się łaska Bogów „z góry” a kiedy „z dołu”. 

Ustanowili więc dwa osobne święta, jedno dla Peruna i reszty dworu, drugie dla Welesa i jego  załogi 

Zły wchodzi, bo mu się furtki, zostawia- DLACZEGO KOŚCIÓŁ BOI SIĘ HALLOWEEN

Na przełomie kwietnia i maja oddawano cześć „niebiańskim”, a na początku listopada, 3 dni po nowiu (siłą rzeczy data musiała być ruchoma, ponieważ Słowianie posługiwali się kalendarzem solarno – lunarnym), odbywały się obchody poświęcone władcom „podziemnym”. 

Podobnie rzecz miała się u Celtów, W badaniach nad sensem święta Samhain bardzo istotne jest, by wziąć pod uwagę ten  podział roku na Jasną i Ciemną część, które rozpoczynane odpowiednio przez dwa najważniejsze święta: 

majowe Bealtaine.

 i październikowe/listopadowe Samhain.

Niezależnie od tego, czy jest to wiarygodne, czy nie, pewne jest, że podczas gdy Samhain rozpoczynał jeden rodzaj rocznego cyklu, a Bealtaine dawało początek drugiemu, oba mogły być interpretowane jako rodzaj “Nowego Roku”, jednak można przypuszczać, że to Samhain – “skupione” wokół ciemności jest ważniejsze od jasnego i świetlistego Beiltane.

Rytuały właściwe dla obu tych świąt wskazują na ich ścisłe połączenie ze sobą i coś na zasadzie ying-yang, symbolizują dwie przeciwstawne energię, lato i zimę, światło i ciemność. To, co jest wyraźne i aktywne w jednym jest niejawne, a nieaktywne w drugim, i na odwrót.

 Często jest to wyrażane jako wyobrażenie, że to, co znika w naszym świecie, natychmiast staje się obecne w Innym Świecie…

1.Przez wieki (i akurat w tym przypadku to stwierdzenie nie jest przesadą), wśród ludu pokutowało przekonanie, że dusza wcale nie opuszcza ciała wraz z ostatnim tchnieniem konającego

 – przeciwnie, miało jej się wcale nie spieszyć w zaświaty (a przecież tam taki hajlajf podobno…). W zależności od regionu i okoliczności śmierci nieszczęśnika wierzono, że jego duch podczas pogrzebu siedzi zadowolony na trumnie albo drepcze (a może unosi się, trudno stwierdzić, chyba nikt nie widział, a jeśli widział, to przekaz się nie zachował). Wcale nie było tak, że jak już dopełniono wszelkich ceremoniałów, to biały gołąbek w słupie światła odlatywał ku niebu: niematerialna część truposza pozostawała w świecie żywych od kilku dni do nawet kilku miesięcy. Jedni mówili, że cyklicznie powraca w okolice mogiły, inni, że kręci się po okolicy. Szczególnie matki, które umarły pozostawiając niemowlęta, pozostawały przy nich jeszcze przez 6 tygodni po śmierci, nie potrafiąc się rozstać z pozostawionymi na pastwę sieroctwa dziatkami.

 Dlatego na grobach stawiano imitacje domów, w postaci namiotów z jedzeniem i strawą, aby straszydło przypadkiem nie pofatygowało się do wsi z przyjacielską wizytą. Na Pomorzu mieszkali widać mniej strachliwi, bo tam zostawiano posłanie zmarłego, żeby noc po pogrzebie mógł przespać w swoim łóżku i dopiero wtedy odejść w zaświaty.

2.Zanim ciało przeniesiono na cmentarz 

 wiadomo, trzymano je w izbie, płaczki, świece i tak dalej. Przy prowizorycznym katafalku stawiano krzesło, pozostając w przekonaniu, że dusza przed pogrzebem pozostaje przy „właścicielu”, dlatego dbano, by miała gdzie przycupnąć. 

Na Ukrainie wierzono, że dusza przez kolejne 40 dni od pogrzebu zachodzi do domu, bo tyle trwa nad nią sąd (widać tam sątak szybsi niż w polskich sądach). Na Podolu starzy ludzie też gadali o tych 40 dniach, ale wtedy duszek zamiast siedzie ćw chacie, grasował po okolicy, straszył przechodniów a przyjezdnych wiódł na manowce (ponoć szczególnie młode i ładne panny). Dopiero gdy już wszyscy mieli dosyć odmawiano „panichidę”, żeby odesłać gagatka tam gdzie jego miejsce. W Chorwacji wierzono, że dusza pozostaje w domu póki nie zabrzmi śmiertelny dzwonek.

3.Zanim powiecie o kimś, że był upierdliwym dziadygą weźcie pod uwagę, że jeszcze nie tak dawno wierzono, że nieboszczyk słyszy wszystko co się wokół niego dzieje

, traci tę zdolność dopiero gdy wynoszą go z kościoła na cmentarz: na dźwięk dzwonów „zasypia” na zawsze, stając się coraz cięższym wraz ze zbliżaniem się konduktu do mogiły, w której miał spocząć. Żydzi mawiali, że trup dopiero po przysypaniu trzecią łopatą ziemi uświadamia sobie, że jest martwy.

4.W wielu rejonach wyściela się rozdroża i granice wsi (znów ta mediacja) słomą, żeby duch w razie powrotu miał na czym spocząć

. Każdy kondukt sypał swoją, więc powstaje z tego pewnie całkiem pokaźna warstwa. Gdyby codziennie ktoś umierał, przez tę barykadę wóz by nie przejechał.

5.W Serbii i Rumunii na grobach składano owoce, aby „świeżo zmarły” przekazał je w zaświatach innym

znajomym i krewnym, którzy już tam są, proszono także by przesłał od rodziny pozdrowienia konkretnym osobom – kolejny dowód na to, że duszę uważano za świadomą tego co dzieje się wśród żywych i przyjmującą do wiadomości ich komunikaty.

6.Kiedy nie było jeszcze fikuśnych marmurowych lśniących płyt nagrobnych, powszechne było sadzenie na usypanych z ziemi mogiłach drzew i krzewów:

 jak się pewnie domyślacie, nie mogły to być jakieś tam przypadkowe habazie. Taką rolę pełnił podobno wyglądający posępnie (e tam przesada…) cis

. W taki sam sposób wykorzystywano bez (bez bzu się nie da w zaświaty), z czego wzięła się cała masa przesądów na temat tej pięknej  rośliny. W Niemczech miarę na trumnę pobierano z trupa prętem bzowym, żadnym innym! W Polsce tu i ówdzie  podobno uważano, że gdy bez po raz drugi zakwitnie jesienią, to w domu przy którym rośnie rychło ktoś umrze…  (zwyczajne  czepianie się )

7.Jeśli rodzina nie życzyła sobie ewentualnego powrotu pochowanego dziada, babki lub kogokolwiek,

 sadziła na grobie ciernie, żeby odgrodzić go i niejako odciąć mu drogę. 

Inna wersja mówi, że ciernie miały chronić przed atakiem złych duchów…ale na co? Na trupa, na mogiłę czy na żałobników? Tutaj  nie ogarniam…. 

No i  …kto się jeszcze nie przestraszył …


Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments