“Dzieci nie zarażają”, czyli dlaczego nauczyciele podstawówek muszą być mięsem armatnim.


Od kilku dni w rządowych mediach dominuje narracja, mówiąca że dzieci nie przenoszą koronawirusa. I tu pojawia się jeszcze uszczegółowienie, że chodzi tylko o “małe dzieci”, czyli te z podstawówek. Jest to bardzo istotne z perspektywy budżetu, bo chodzi o zasiłki opiekuńcze, które trzeba wypłacić rodzicom, którzy musieliby się nimi zająć, w momencie zamknięcia szkół. 

Zanim przejdziemy do ustaleń naukowców, warto prześledzić co zrobiono, żeby “zabezpieczyć” podstawówki. Pod koniec sierpnia powstał film propagandowy, pokazujący puste korytarze i zadowolone dzieci, trzymające odpowiedni dystans między sobą. Chyba każdy, kto był choć raz w środku szkoły, wie jak się to ma do rzeczywistości.


Bezpieczeństwo sanitarne miał zapewnić jeszcze płyn do dyzenfekcji.

Tu pojawia się pytanie, czy autorzy spotu i ministerstwo zdrowia są świadomi, że koronawirus przenosi się drogą kropelkową. Zamknięte sale lekcyjne, przepełnione klasy, to wręcz wymarzone środowisko do wylęgania.
Nie pomyślano o niczym więcej, typu ograniczanie kontaktu między poszczególnymi klasami, maseczki, czy nawet termometry. 

Dodajmy do tego rzecz kluczową z perspektywy obecnej sytuacji, czyli wrześniowe ograniczenie testów na poziomie krajów trzeciego świata. Naprawdę trudno dociec jaki był zamysł autorów koncepcji, że testy na koronawirusa należą się wyłącznie ludziom z czterema objawami jednocześnie. Według badań wszystkie cztery objawy ma mniej niż 5% populacji. Jest masa relacji osób z gorączką i kaszlem, które były odsyłane z kwitkiem od lekarzy, bez skierowania na diagnozę.
Przy otwarciu szkół i zwiększonej liczbie interakcji było to wręcz samobójstwem.

Co wiemy teraz?

Z jednej strony mamy profesora Guta, który stał się ulubionym ekspertem rządowy mediów. Ostatnio dał popis dla portalu braci Karnowskich, wmawiając że “zakażenia koronawirusem wśród dzieci są legendarne”.

 https://twitter.com/wpolityce_pl/status/1318124599914225664?s=21


Wczoraj powoływał się też na to nowy minister edukacji Przemysław Czarnek.

A co wiemy naprawdę?

Oddajmy głos doktorowi hab. Tomaszowi Dzieciątkowskiemu, wirusologowi z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego:

“Przez cały ten czas dostawaliśmy sprzeczne doniesienia. Dzisiaj jednak możemy powiedzieć jednoznacznie: dzieci przechodzą zakażenie koronawirusem w większości bezobjawowo bądź skąpoobjawowo, ale to nie oznacza, że nie mogą zakażać. Nawet nie wykazując żadnych objawów, zakażone dziecko może wydalać cząstki wirusa – opowiada w rozmowie z WP ABC Zdrowie doktor.

Są już badania naukowców z Korei Południowej i USA, które jednoznacznie potwierdzają, że dzieci przenoszą koronawirusa.
Bo jak inaczej wytłumaczyć liczby zgonów i zakażeń, które wielokrotnie przekraczają te z czasów, gdy szkoły były zamknięte?

Exit mobile version