fbpx

Jak rozsądnie przetrwać bombę wirusową i przeżyć w epicentrum zarazy. Pierwsze włoskie podsumowania.


Subksrybuj nas na Google News

Gdybym w ramach swych podróży nie odwiedził Bergamo, europejskie centrum epidemii koronawirusa byłoby dla mnie jakimś prowincjonalnym miasteczkiem we Włoszech z niezłą drużyną w piłce kopanej. Ale odwiedziłem. Dwa miasta – stare i nowe – tworzące jedną całość. Przepiękny widok z górnego Citta Alta na panoramę miasta i niezapomniany widok z góry na startujące raz po raz samoloty. Wspomnienie które trwa.

Zapewne podobnie byłoby z jakimś mediolańskim San Siro, gdzie obok siebie umieszczono tor wyścigów konnych, z siedmiometrowym stalowym rumakiem i stadion do piłki kopanej – piłkarską arenę kultywującą zgodnie i wspólnie w połączonych salach-sklepikach tradycję obu mediolańskich klubów, zarówno Interu jak i AC Milan. Ale też miałem okazję go zwiedzić. I choć było to kilka miesięcy przed wybuchem pandemii, pozwala mi to w ramach wspomnień przywołać potęgę tego betonowego kolosa.

Armagedon

Te dwa obrazy wspomnień nakładają się na relację tragedii z centrum pandemii w Europie. Straszne, mrożące krew opisy inkubatora koronawirusa na meczu Atalanty Bergamo z Valencią i miasta-widma Bergamo opanowanego przez śmiertelny epidemiczny taniec. Dziś gdy w Lombardii fala zarażeń już z wolna opada i zaczynają się pierwsze podsumowania odczuwam pewien zgrzyt. Wspomnienia i statystyczne fakty nijak się dla mnie mają do kreślonych na łamach mediów opisów Armagedonu. Nie fakty czemuś tu przeczą, ale ich obłędna niczym w “Krzyku” Edvarda Muncha wypaczona rzeczywistość.

Minister zdrowia był na nartach we Włoszech i po powrocie nie zrobił testów w kierunku koronawirusa.

W trakcie najgorszego nasilenia epidemii (1 marca – 15 kwietnia) w Bergamo zmarło 795 osób. Rok temu w tym samym okresie odnotowano ok. 200 zgonów. Wzrost jest ogromny, to ponad 350%. I tak właśnie to opisują żądni poczytności dziennikarze. Dantejskie sceny, zdjęcia z archiwum i co tylko się da. Miasto umarłych omalże. Cóż to jednak znaczy w przełożeniu na nieskumulowane, obiektywne wartości ?

Otóż, Bergamo w 2019 roku liczyło 121,6 tys, mieszkańców i miało dość nietypową strukturę wiekową. Ponad 10,5 tys. seniorów powyżej 80 lat, 12,5 tys. to osoby powyżej 70 lat i do tego 14237 osób 60+. Czyli ponad 30% mieszkańców miasta to ludzie już mocno doświadczeni życiem. Jako, że głośno słychać o tym, że szczyt zachorowań i zgonów minął, można wstępnie przyjąć, że pandemia zabrała 595/121600 = 0,4 % populacji miasta.

Natomiast odsetek wszystkich zgonów (a umierali przecież i młodsi) w stosunku do starszych ludzi wynosił 595/37400 =1,59%. Czyli uwzględniając inne zgony jedną osobę na 65 w wieku bardzo zacnym. Co bardzo ważne i należy za mediami podkreślić w EPICENTRUM zarazy. Widać jasno, że najgorszy jest tutaj rozpętany do granic obłędu strach.

Na marginesie, warto dodać, że w Polsce, w marcu 2018 r. śmiertelność była o wiele wyższa niż w marcu b.r.

Ale wróćmy do Mediolanu i meczu na San Siro. 19 lutego br. Atalanta Bergamo zagrała z Valencią. Do startu najgorszych chwil w Bergamo jest jeszcze 11 dni i taki jest mniej więcej czas od zarażenia do mocnych objawów korono-choroby. Na trybunach stadionu zasiadało 44236 kibiców, z czego ponad 35 tys. to włoscy fani niebiesko-czarnych z Bergamo i okolic.

Szczepiona amerykańska. 100 mln szt. do końca roku.

Mediolańczycy mają, jak wspomniałem, innych bohaterów piłkarskich, więc pobliska Atalanta to nie są ich idole, stąd i na trybunach tłumów brak. Oczywiście większość kibiców przyjezdnych stanowią Hiszpanie. Stadion jest wypełniony w 55% (pojemność stadionu wynosi 80018 widzów). Atalanta wygrała 4:1, więc o wątku hiszpańskim napiszę jedynie, że przyjezdni raczej nie świętowali, ani w trakcie, ani po wyjściu z meczu. 55% wypełnienia oznacza dość mocne oddzielenie sektorów włoskich od hiszpańskich. Ale inkubator hekatomby był. Najpewniej w metrze którym dojazd do stadionu trwa prawie pół godziny.


Niespełna miesiąc później polskie radio podało: “20 marca 2020 – Miesiąc temu piłkarze Atalanty Bergamo grali w Lidze Mistrzów z Valencią przy pełnych trybunach San Siro”. Jak widać nieważne są fakty, liczy się sensacja. Bo wszak trybuny pełne i jedni drugim pluli za kołnierz w ścisku.. Brzmi groźnie i obrazowo. I nie do końca prawdziwie.

Reasumując: Epidemię roznosi wirus, skalę epidemii tworzą po raz kolejny media. Korzystają na tym politycy. W imię żądzy sławy, chwały i Bóg wie czego, Choć tak do końca nie jestem pewien, czy nawet Bóg to wie…


Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!