Każą rodzić martwe dzieci i cierpieć. Wstrząsający raport NIK


Rodzą martwe dzieci bez wsparcia, pod obstrzałem ironicznych uwag, w sąsiedztwie zdrowych noworodków i bez psychologa. Wstrząsający raport NIK pokazuje, jak wyglądają poronienia w czasach ustawy “za życiem”, zakazu aborcji i rządów PIS.

Raport NIK: żaden ze szpitali nie zapewnia właściwej opieki w przypadku poronienia

Odpad medyczny

Zgodnie z przepisami (ustawa z dnia 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych i rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 7 grudnia 2001 r. w sprawie postępowania ze zwłokami i szczątkami ludzkimi) powinny zostać godnie pochowane, o ile rodzice sobie tego życzą. Tak więc matka powinna dostać do podpisania deklarację, w której zaznacza, czy chce pochować szczątki, czy też rezygnuje z tej możliwości. Tymczasem w co czwartym kontrolowanym szpitalu w dokumentacji pacjentek brakowało tego oświadczenia, a w 9% było ono niejasno sformułowane. 17% szpitali przekazało szczątki do badan histopatologicznych nie zapewniając sobie ich zwrotu, co uniemożliwiało pochówek. Dwa szpitale traktowały szczątki jako odpady medyczne i przekazywało je do utylizacji. Ogółem w ponad połowie stwierdzono nieprawidłowości.

Ustalenia NIK pokazują, że w skontrolowanych szpitalach pacjentkom, które poroniły, urodziły martwe dziecko lub którym dziecko zmarło tuż po porodzie, nie zapewniono prawidłowej i wystarczającej opieki.

– NIK o opiece nad pacjentkami w przypadku poronień i martwych urodzeń

Matka i ojciec mają prawo pochować martwo urodzone dziecko lub płód, jeśli tego chcą. To ważne z psychologicznego i duchowego punktu widzenia, ma wpływ na proces żałoby. Oczywiście nie każdy rodzic tego potrzebuje, decyzja powinna jednak należeć tylko i wyłącznie do nich i personel szpitala ma obowiązek im ją umożliwić. Przynajmniej na papierze…

Intymność i godność? Nie u nas

Badania ginekologiczne to sytuacja szczególnie intymna, tym bardziej, gdy okazuje się, że coś jest nie tak z dzieckiem lub poród źle przebiega. Oczywiście polskie prawo zapewnia pacjentkom zachowanie intymności i godności podczas wszystkich procedur. Tak w każdym razie mówią dokumenty i rozporządzenia, rzeczywistość jednak wygląda zupełnie inaczej.

Raport NIK stwierdza, że połowa szpitali nie zapewniała roniącym pacjentkom żadnej intymności i niewiele godności. W żadnym nie było sali pożegnań, służącej rodzinie do pożegnania się ze zmarłym dzieckiem, jeśli rodzice tego potrzebują. W czterech szpitalach pokoje badań i sale porodowe nie zapewniały pacjentkom intymności. Pięć szpitali kładło matki martwych dzieci w jednej sali z matkami zdrowych noworodków lub oczekującymi zdrowego dziecka. W jednym ze szpitali kobiety po poronieniu leżały na korytarzu!

Prawo do intymności powinna mieć każda rodząca, szczególnie jednak ta, która roni. Szpitalny korytarz pełen płaczu noworodków i trzaskania drzwiami to nie jest odpowiednie miejsce na przeżywanie żałoby. Zauważenie tego nie wymaga wiedzy specjalistycznej, wystarczy minimum empatii i człowieczeństwa.

Przemęczony i niewyszkolony personel ma się opiekować kobietą po poronieniu

Raport NIK o poronieniach wykazał, że szpitale nie zapewniają szkoleń dla pracowników, które pomagałyby kadrze w opiece nad kobietami w tak trudnej sytuacji. Lekarze, położne i pielęgniarki nie wiedzą, co mówić do pacjentek i jakich słów unikać. Dlatego nie radzą sobie z sytuacją, gdy pacjentka traci dziecko i wymaga szczególnie delikatnego traktowania.

Większość monitorowanych szpitali przeprowadziła w latach 2017-2020 jedno szkolenie wewnętrzne dotyczące poronień. Przeprowadzano też szkolenia zewnętrzne o opiece okołoporodowej, ale – jak twierdzi sam personel – to o wiele za mało. Pracownicy szczególnie potrzebują wiedzy o tym, jak komunikować się z pacjentką po stracie. 14 % szpitali nie zapewniło też pracownikom żadnego wsparcia w radzeniu sobie ze stresem.

 W większości skontrolowanych szpitali (25, tj. 68 proc.) dopuszczano do sytuacji, w której lekarze zatrudnieni na podstawie umów cywilnoprawnych, wykonywali swoje obowiązki nieprzerwanie przez ponad 24 godziny, często na dyżurach trwających 48 godzin, w niektórych przypadkach – nawet 88 godzin.

NIK o opiece nad pacjentkami w przypadku poronień i martwych urodzeń

Dodatkowy i znany od dawna problem stanowi brak personelu. W aż 70 % placówek nie zatrudniono wymaganej liczby pielęgniarek i położnych, a także lekarzy. W niektórych przypadkach na oddziale położniczym, na którym były także pacjentki roniące, obecny był tylko jeden lekarz, i to bez wymaganej specjalizacji! Zdarzało się też, że lekarz był po 48 albo nawet ponad 80 godzinach pracy bez przerwy. To skandaliczne i niewyobrażalne tak z punktu widzenia pacjentek, jak i samych lekarzy. Problem polega na tym, że szpitale zatrudniały na podstawie umowy cywilno-prawnej, omijając obowiązkowe 11 godzin odpoczynku dla lekarza.

Przepracowany, zestresowany i niewyszkolony personel nigdy nie będzie w stanie zapewnić godnej opieki pacjentom. W szczególności zaś tam, gdzie potrzebne są tak ogromne pokłady wiedzy i empatii. Dlatego ten fragment raportu NIK jest bardzo ważny.

Psycholog do poronienia? A po co?

Bardzo ważne jest też wsparcie psychologiczne dla pacjentek po utracie dziecka, niestety jednak w wielu miejscach mogą one o tym pomarzyć. Trzy czwarte szpitali w ogóle nie notuje w dokumentacji medycznej, czy pacjentce zaproponowano pomoc psychologa i czy wyraziła ona taką potrzebę. Szpitale o III (najwyższym) stopniu referencyjności muszą mieć psychologa na oddziale na minimum 0,5 etatu, ale i w tych szpitalach z pomocy skorzystało – wg dokumentacji – od 8% do 82% pacjentek.

Nasuwa się więc pytanie, czy na niektórych oddziałach tej pomocy nie zaproponowano, czy jej nie odnotowano. Nie wszędzie organizacja etatu była ułożona tak, żeby pacjentki zdążyły odbyć konsultację z psychologiem. Co więcej – tam, gdzie się ona odbyła i gdzie psycholog zalecił skierowanie do poradni zdrowia psychicznego – często nie wystawiono pacjentkom takiego skierowania!

Poronienie lub urodzenie martwego dziecka często skutkuje depresją lub Zespołem Stresu Pourazowego. Odmówienie roniącym kobietom pomocy psychologicznej jest nie tylko nieempatyczne – jest zwyczajnie niebezpieczne. Depresja i PTSD będą mieć wpływ na całe życie pacjentki i jej bliskich, w tym zwłaszcza dzieci, jeśli je ma. Nieleczone mogą prowadzić do samobójstw. Objęcie rodzin w żałobie pomocą psychologiczną powinno być oczywistością. W Polsce jednak pomoc psychologa czy psychiatry to wciąż, niestety, przywilej bogatych.

Wskaźniki Opieki Okołoporodowej nie istnieją

Standardy Opieki Okołoporodowej obowiązują w Polsce od 2012 roku, w aktualnej wersji od 2019 r. Szpitale mają obowiązek ustalić Wskaźniki, które mierzą stopień przestrzegania tych standardów w danej placówce. Według raportu NIK 78% kontrolowanych szpitali nie ustaliło ich – lub ustaliło niewystarczająco. W ten sposób uniemożliwia się sprawdzenie czy Standardy Opieki są przestrzegane, nic więc dziwnego, że czytelne wskaźniki nie są priorytetem dyrekcji szpitali. Niestety, bez wiedzy o tym, które elementy opieki okołoporodowej zawiodły, nie sposób poprawić sytuacji.

Mimo to w swoim raporcie o poronieniach NIK wystosował do Ministra Zdrowia i do szpitali kilka postulatów. Do Ministra Zdrowia apeluje o obowiązkowe etaty dla psychologów na każdym oddziale położniczym oraz o ujednolicenie deklaracji chęci pochówku. Do dyrekcji kontrolowanych szpitali wniesiono o poprawę sytuacji tam, gdzie była on zła. Tak więc NIK wnioskuje m. in. o krótsze dyżury lekarzy czy prowadzenie dokumentacji pacjentek zgodnie z przepisami. Skierowano też wnioski o umożliwienie pochówku szczątków, a także o szkolenia i wsparcie psychologiczne dla personelu szpitali.

Dla NIK aborcja to gorszy sort

Warto zauważyć, że cała kontrola i raport Izby Kontroli dotyczy wyłącznie poronień samoistnych i martwych urodzeń. Kontrolą nie objęto przypadków pacjentek, które miały aborcję. I to pomimo, że w świetle prawa w latach 2017-2020 aborcja przeprowadzana była tylko w szczególnych przypadkach. Nieuleczalna choroba płodu, ciąża z gwałtu lub zagrażająca życiu lub zdrowiu kobiety to z całą pewnością są sytuacje traumatyczne. Dlaczego pacjentki po aborcji w tak dramatycznych okolicznościach życiowych nie interesują NIK-u? W raporcie można znaleźć jedynie informację, że w sumie im też przysługuje pochowanie szczątków płodu. Poza tym jest wzmianka o tym, że rodzice nieobjęci pomocą psychologa “mogą zacząć brać pod uwagę aborcję chorego dziecka”.

Dla NIK-u pacjentka, która musi mieć terminowaną ciążę z powodu wad płodu lub ciężkiej choroby, najwyraźniej nie jest pacjentką tracącą dziecko. Między wierszami tego raportu można wyczytać: czekaj, aż dziecko umrze, i wtedy urodź jego szczątki. A wszystko w opisanych wyżej warunkach, bez prawa do godności, szacunku i elementarnej empatii.

Z ciekawostek: w całym raporcie słowo “płód” pojawia się 61 razy, a słowo “dziecko” ponad 500 razy. NIK uważa też, że “w dzisiejszych czasach […] aborcja jest powszechnie wykonywaną i często dyskutowaną w mediach procedurą”. Cóż, zgadzamy się co do dyskusji w mediach, natomiast nie jest ona “powszechnie wykonywana” w Polsce od 28 lat.

Exit mobile version