Radek Sikorski “wojownik od urodzenia” – Chciałem przyłączyć się do mudżahedinów, którzy walczyli z armią sowiecką


[boombox_dropcap style=”primary” font_size=”70px” color=”red”
class=”class-name”] R [/boombox_dropcap]

adosław Sikorski nie zawsze był politykiem. Historie tu zawarte nadają się na nie jeden niezły film wojenny. Kiedy  Niegdyś parał się innymi, równie niebezpiecznymi zajęciami.  Na polityczną edukację Radka wpływ miało, słuchanie Radia Wolna Europa oraz lektura drugoobiegowej „Opinii”, gazeta Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, redagowanej przez  przez Leszka Moczulskiego, Andrzeja Czumę i Wojciecha Ziembińskiego. W 1979 r. Moczulski założył KPN i idee tej partiiprzemówiły do Radka i jego kolegów na tyle, że w maturalnej klasie, już za czasów Solidarności, założył Związek Wyzwolenia Narodowego. W pierwszym numerze swojego biuletynu, „Orła Białego”, wydrukowali deklarację ideową KPN.

Wiosną 1981 r. były wydarzenia bydgoskie, obok działa się historia i mało kto myślał o maturze  wspomina kolega szkolny .  Pomagaliśmy rozlepiać ulotki, a w szkole powołaliśmy szkolny komitet strajkowy na wypadek, gdyby wybuchł ogólnopolski strajk. Radek został szefem komitetu, biegał do siedziby związku, a to, co tam usłyszał, opowiadał przez szkolny radiowęzeł.

Marzeniem Radka było zostać dziennikarzem

– Nawet w dalszej rodzinie nie było tajemnicą, że marzeniem Radka jest zostać dziennikarzem światowego formatu i stąd ten angielski

 – wspomina Piotr Zientarski, senator PO z Koszalina, kuzyn mamy ministra.

Sikorski był dobrym uczniem, a z angielskiego świetnym , a dodatkowo laureatem ogólnopolskiej olimpiady. Na początku chciał studiować anglistykę na UJ, a wcześniej przez parę miesięcy szlifować język w Anglii. Dostał turystyczny paszport, bo liceum ukończył rok wcześniej niż rówieśnicy więc nie groził mu ,puki co  pobór  do wojska. W Anglii mieszkał u znajomych babci, pracował w pubie i hotelowej recepcji,żeby zarobić na utrzymanie. W tym czasie (październik 1981) w Polsce SB coraz intensywniej ,,interesowało” się KPN i Ruchem Młodej Polski. W grudniu  gen. Jaruzelski  wprowadził  na terenie Polski  stan wojenny.,gdyby nie to Sikorski nie studiowałby na Oksfordzie,W 1981 roku  wystąpił o azyl polityczny i wkroce po tym rozpoczął studia.

Do Polski nie było jak  wrócić . Radek rozpoczął studia  na Oksfordzie .

„Prochy świętych. Afganistan czas wojny”.

Po studiach wyruszył jako korespondent wojenny do Afganistanu. Wracał tam aż cztery razy. 

Historia  jak z filmu

Jest rok 1986 . Radosław  wyrusza do Afganistanu jako nieoficjalny korespondent tytułów „The Sunday Telegraph”, „Observer” oraz „BBC”. Obok sprzętu oraz środków na wyprawę nie otrzymał z Wielkiej Brytanii żadnego zabezpieczenia na wypadek schwytania przez Sowietów. Gdyby tak się stało, mógł zostać posądzony o szpiegostwo. A to groziło śmiercią ..

Śmierć o krok 

W Kabulu  dziennikarze robiący notatki i zdjęcia i zostali namierzeni przez ludzi Hakmatiara (legenda walk ze Związkiem Radzieckim) jako potencjalni szpiedzy . Już samo takie  posądzenie o było równoznaczne z wyrokiem śmierci.W tym czasie przebywał w Afganistanie pewien Polak ( może chodzić o  Lecha Zondka -,,polskiego mudżahedina” ) Gen. Hakmatiar dostał meldunek od swoich  – że mają dwóch młodych chłopaków  likwidacji, bo podejrzewają ich o szpiegostwo… podali mu idane… Polak zaręczył że to dziennikarze  a nie szpiedzy.Hakmatiar kazał ich zostawić przy życiu ..Jeżeli tym Polakiem  był rzeczywiście Lech Zondek ,  mógł sprawdzić  antysowiecką , antykomunistyczną przeszłość Radka  i  uspokoić Hakmatiara i jego ludzi. Lech Zondek zginął w Afganistanie. Nie dowiemy się już pewnie jak było naprawdę . Jedno jest pewne – śmierć była  wtedy blisko…

Człowiek konfrontuje się z własną słabością, strachem. Testuje swoją determinację i wolę. No i jest to ogromny test odporności fizycznej. Pomijając już sytuacje ekstremalne, samo przemieszczanie się jest bardzo wyczerpujące. Brakowało jedzenia, czystej wody. Jeździliśmy nocami, ledwo udawało się przespać w dzień. Forsowne marsze po górach z ciężkimi pakunkami. Nawet konno było trudno, bo kilkanaście godzin w siodle bardzo męczy. W Afganistanie byłem wśród bardzo biednych ludzi, którzy dzielili się ze mną ostatnią miską ryżu. Za punkt honoru uważali zapewnienie mi bezpieczeństwa, ale także bacznie mnie obserwowali i oceniali według swoich tradycyjnych, rycerskich kryteriów. To ja musiałem im udowodnić, że jestem prawdziwym mężczyzną. Mam wrażenie, że dziś te kryteria, wedle których mnie wówczas szacowano, zbyt łatwo się lekceważy. Stawia się granicę między Zachodem a Trzecim Światem. Dla mnie zaś najbardziej godne szacunku było u Afgańczyków to, że oni nie uważali, iż są Trzecim Światem. Było dla nich oczywiste, że jeśli przyjeżdża do nich ktoś z zewnątrz, to najpierw trzeba sprawdzić, czy jest godzien brać udział w ich wojnie” 

– wspominał później Sikorski w “Strefie zdekomunizowanej”.

Wśród  wojowników

Sikorski otrzymał trudne zadanie. Miał ustalić, w jakim stanie są zabytki w mieście Herat, a także poznać prawdę o miejscowym powstaniu z 1979 roku. Agencja Afghan Aid zleciła mu zebranie informacji o  stanie lokalnej ludności cywilnej.. Życie  reportera w Afganistanie było ciągłym ocieraniem się o śmierć.. W swojej książce „Prochy świętych – podróż do Heratu w czas wojny” przyznaje  że nosił broń,I że z bojownikami jeździł na nocne patrole, podczas których można było wpaść w zasadzkę radzieckiego specnazu.

Przyłączyć się do mudżahedinów…

“Afgańczycy to naród wojowników. Dla nich było całkiem oczywiste, że mężczyzna powinien nosić broń. Ja nie zawsze ją nosiłem, ale czasami uznawałem, że może to rozsądne, bo gdyby oddział poszedł w rozsypkę, zapewniłaby mi obronę albo nawet przeżycie. Papież brytyjskiego dziennikarstwa, George Orwell, w latach 30. walczył i strzelał w Hiszpanii, i to w dość skrajnych formacjach anarchistycznych. A potem opisał to w książce. Dla mnie noszenie broni miało też znaczenie symboliczne. Uważałem za punkt honoru, żeby nie być bezbronnym wobec przeciwnika, z którym w Polsce walczyliśmy innymi metodami. Oddałem parę serii…” – tłumaczył w “Strefie zdekomunizowanej”

 Jako “mister Rahim” wielokrotnie ryzykował swoje życie – był świadkiem walk, bombardowań.  robił zdjęcia pod lufami czołgów. Od mudżahedinów otrzymał nawet AK-47.Jak sam przyznawał wówczas, chciał przyłączyć się do mudżahedinów, którzy walczyli z armią sowiecką.

Obserwował też odpalenie przez islamskich bojowników rakiet Stinger, dostarczając  dowodów na to, że USA dostarczały Afgańczykom uzbrojenie oraz że amerykańscy doradcy z CIA szkolili ich w Pakistanie. Miało to ogromny wpływ  na przyspieszenie klęski Rosjan.

W 1987 otrzymał nagrodę World Press Photo w kategorii zdjęć reporterskich za zdjęcie rodziny afgańskiej zabitej w bombardowaniu

Sowieckie dowództwo, stosując prawo odpowiedzialności zbiorowej, często  pod pretekstem przebywania w nich wojowników bombardowało afgańskie  wioski. Kończyło się to masakrą ludności cywilnej.

Zdjęcie powstało po nalocie  radzieckich myśliwców na wioskę Koszk-e Serwan. Kiedy Sikorski dotarł na miejsce, wydobyto już spod gruzów ponad 30 ciał, a wiadomo było że to nawet nie połowa mieszkańców. Ludzie chowali się w piwnicach ,w specjalnie wydrążonych tunelach. Gdy  półtonowa bomba eksplodowała nad ich głowami,  gineli pod gruzami..

Poszedłem do sąsiedniego domu. Mieszkańcy przekopywali resztki piwnic, wznosząc chmury kurzu (…) Oczom zebranych ukazał się niebywały widok: w piwnicznej niszy pod łukiem sklepienia, które jakimś cudem ocalało, siedziała z dwójką małych dzieci przy boku zawoalowana kobieta. Ręce wznosili ku górze, jakby za chwilę mieli się wydostać z gruzowiska i podziękować wszystkim za uratowanie. Jedno z dzieci uśmiechało się. Nie ruszali się. Ubrania dzieci, ich twarze, skóra obnażonych ramion były blade, wręcz białe, jakby oprószone mąką; dzieci nie miały żadnych obrażeń. Nie było śladu krwi — ale byli martwi.

R. Sikorski, „Prochy Świętych”, Warszawa 2007, s. 192.

Patrząc przez obiektyw mego aparatu na zmarłych i umierających, czułem się jak impertynencki podglądacz. Nie ma bardziej intymnego momentu niż śmierć, ale odchodzący nie może nic uczynić, by uniknąć spojrzeń ciekawskich (…) Czułem, że powinienem uczcić zmarłych i cierpiących pełną szacunku ciszą, zmusiłem się jednak do fotografowania. zrobienie i pokazanie zdjęcia było jedynym sposobem na to, by ich los nabrał znaczenia dla reszty świata.

R. Sikorski, „Prochy Świętych”, Warszawa 2007, s. 194–195.

W 1988 roku Radosław Sikorski za zdjęcie z Afganistanu został nagrodzony w konkursie World Press Photo. Jego fotografia zdobyła pierwsze miejsce w kategorii „Spot News” za zdjęcie pojedyncze. Sikorski znalazł się w zaszczytnym i nielicznym gronie Polaków, którzy zostali laureatami tego najbardziej prestiżowego konkursu fotograficznego na świecie.

Sikorski zdobywał szlify dziennikarskie nie tylko w Afganistanie, ale też w Angoli

A potem  przyszedł rok 1989…

A potem  przyszedł rok 1989 ., kiedy ekspresowe przemiany polityczne dawały nadzieję na upadek komunizmu. W Warszawie poznaje Ann Applebaum młodą świetnie zapowiadającą się dziennikarkę  „ the Economist”. Jesienią 1989 roku Applebaum i Sikorski pojechali razem do Niemiec patrzeć, jak wali się mur berliński .Wyjechali jako znajomi, wrócili jako para.

Ale to ,już zupełnie inna historia…

Grupa Sympatyków i wsparcia dla Radosława Sikorskiego znajduje się pod adresem –

https://www.facebook.com/groups/671966513253073/requests/



Exit mobile version