Sprawcami ataku na Babcię Kasię okazali się policjant z synem. Zaplanowane działanie czy zbieg okoliczności?


Policjant po służbie, oraz jego syn okazali się sprawcami oplucia i napadu na wracające z demonstracji kobiety. Prokuratura nie dopatrzyła się interesu społecznego w ściganiu sprawców. Dzięki reporterowi z Telewizji Obywatelskiej możemy rzucić nieco więcej światła w tej sprawie.

Przypomnijmy zdarzenie. To był 18 maj, po zakończonym zgromadzeniu pod kościołem św. Krzyża, kilka osób kierowało się Krakowskim Przedmieściem w kierunku Kolumny Zygmunta. Nie skandowali żadnych haseł. Reporter który relacjonował manifestację zapowiedział właśnie koniec relacji. Niespodziewanie z tyłu pojawili się dwaj mężczyźni, którzy jechali rowerami po chodniku. Jeden z nich opluł kobietę trzymającą w ręku flagę LGBT. Znieważona kobieta próbowała zatrzymać sprawcę i doszło do przepychanki. Towarzysząca Katarzyna Augustynek, czyli Babcia Kasia stanęła w obronie pokrzywdzonej. Drugi z mężczyzn zsiadł z roweru i przewrócił Babcię Kasię na chodnik. – Co? Masz problem? Spier…! – słychać na nagraniu. Widząc szarpiącego się mężczyznę z paniami w ich obronie stanął trzeci mężczyzna. Wtedy pojawiła się Policja i zatrzymała o dziwo mężczyznę, który bronił kobiety, a napastnikom funkcjonariusze pozwolili wolno odjechać. Katarzyna Augustynek krzyczała do Policjantów wskazując sprawcę, ale żaden z nich nie zareagował.

Sprawca; To kobiety zaatakowały

Pani Joanna jedna z poszkodowanych z 18 maja na Krakowskim Przedmieściu otrzymała pismo z prokuratury. Wynika z niego, że nie będzie ścigania sprawców z urzędu. Prokuratura nie dopatrzyła się na filmie drastycznych wyzwisk, chuligańskiego charakteru i działania w miejscu publicznym, które mogłyby być przesłanką do wszczęcia postępowania z urzędu. Stwierdzono również że materiał video dokumentujący całe zajście nie jest wystarczający. W toku postępowania policja ustaliła personalia dwóch mężczyzn, na których doniesienie złożyła Pani Joanna, oraz pozostałe pokrzywdzone kobiety.

Z postanowienia o odmowie śledztwa dowiadujemy się, że w związku z tym samym zdarzeniem jeden z oskarżanych przez kobiety mężczyzn, Krzysztof G złożył zawiadomienie jakoby to one, działały na szkodę jego syna i miały naruszyć jego nietykalność.

Śledztwa nie będzie. Sprawca okazał się policjantem

Największą niespodzianką jest informacja umieszczona pod koniec tego postanowienia. Powołując się na treść kolejnych artykułów k.p.k. czytamy ;

W toku postępowania ustalono, że Krzysztof G jest funkcjonariuszem Policji, jednak w chwili zdarzenia nie wykonywał on obowiązków służbowych. Z uwagi na treść art. 309 par 1 pkt 2 k.p.k. odmawiając w niniejszej sprawie wszczęcia postępowania karnego, należało odmówić wszczęcia śledztwa.

Pani Joanna, sprawy nie zostawi i będzie się odwoływała. W krótkim komentarzu dla gazety Plus powiedziała –

Uważam, że ten policjant za to co zrobił powinien ponieść dyscyplinarną karę. Co prawda jest to mało prawdopodobne jak upolitycznione są sądy i policja, ale nie możemy tej sprawy tak zostawić. Należy się zastanowić czy ten policjant zaatakował nas spontanicznie, czy to mogła być ustawka? Jeżeli tak było to stawia to w najgorszym świetle polska policję i wygląda to tak jakby policja szukała specjalnych haków na protestujących.

Co robili rowerzyści 2 minuty wcześniej?

Prokuratora ustaliła, że funkcjonariusz nie wykonywał czynności służbowych, ponieważ był to jego czas wolny od pracy. Widocznie demonstranci tak go zaciekawili, że postanowił baczniej im się przyglądać od jakiegoś czasu? Oto stop klatki z filmu. Dwaj mężczyźni złapani okiem kamery reportera.

A dwie minuty później znowu widzimy bardzo podobne postacie. Czy to zbieg okoliczności?

Poniżej oryginalny cały film reportera Telewizji Obywatelskiej

Exit mobile version