Warszawa miastem gniewu! Piromani z Nowogrodzkiej podpalili Polskę.


Kobiety, rolnicy, taksówkarze, anarchiści. Chyba łatwiej byłoby wymienić kto dziś nie protestował.

Niezależnie od tego z jakich środowisk pochodzą, jaki mają status i poglądy łączy ich jedno – skrajnie negatywne nastawienie do obozu rządowego.

Wszystko zaczęło się około 13-stej. Najpierw pod siedzibą Ordo Iuris zaczął się zbierać Strajk Kobiet. Chwilę później rolnicy zablokowali rondo Dmowskiego. Kawałek dalej, pod prokuraturą demonstrowali anarchiści.

“Wasze sądy i kaplice, nasze pięści i macice”, to jedno z bardziej oryginalnych haseł tego dnia. Niecały kilometr dalej kościoła Św. Aleksandra pilnowała już Straż Narodowa. Na każdym skrzyżowaniu w centrum stała grupa liczba policjantów. Prawie jak stan wojenny. Choć sama atmosfera w tej chwili jest porównywalna do tej z grudnia 1981 roku.

Epicentrum poniedziałkowych zdarzeń – plac Trzech Krzyży do tej pory nosi ślady zamieszek.

Czerwona farba bardzo rzuca się w oczy na tle jasnej elewacji. Część wulgarnych napisów położonych niżej na ścianach Kościoła udało się usunąć. Na chodniku obok świątyni nadal widoczne są hasła, z których niewiele można zacytować. Dotyczą Kościoła, rządu i Konfederacji.

Do czasu kiedy tam byłem, czyli godziny 16-stej, narodowcy nie musieli się wykazywać umiejętnościami obronnymi, było bardzo spokojnie. Jedynie co jakiś czas przechodziły grupki dziewczyn, głośno śmiejąc się z ich postawy. Do pomocy w razie czego mieli też spore posiłki policji.

Wracając do Strajku Kobiet.
O 13.30 ruszył ze skrzyżowania Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej pod siedzibę TVP.

Nie podejmuję się oceny liczebności, to były grube tysiące. Przechodząc koło rządowej telewizji, czerpiącej garściami z czasów stalinizmu, tłum głośno wyraził, co myśli o działalności tej stacji.

Następnie wszyscy ruszyli pod sejm, wybierając trasę omijającą punkt zapalny, czyli kościół św. Aleksandra.
W oknach wielu domów, koło których przechodzili, wywieszone były loga Strajku Kobiet.
Niektórzy wystawiali na parapety głośniki, najczęściej puszczając “Marsz imperialny”.

Okolice Wiejskiej obsadzono sporymi oddziałami policji. Dominowały tam powszechnie znane hasła, skupiające uwagę na Kaczyńskim, Bosaku i Godek. W międzyczasie do Strajku Kobiet przyłączył się kordon kilkudziesięciu aut taksówkarzy z biało-czerwonymi flagami.

To samo zrobili rolnicy z AgroUnii. Ich lider, Michał Kołodziejczak, dał bardzo płomienne przemówienie.

Wprost oskarżył Kaczyńskiego, że cynicznie wybrał moment pandemii na zmiany, których nie konsultował wcześniej z nikim. “To nie jest czas na rewolucję, chcą rządzić przez podziały, to zaplanowana gra”. Chwilę później plac 3 Krzyży spowiły kłęby gęstego dymu.

Jeśli ktoś z rządu łudził się, że wczorajsze orędzie do narodu wygłoszone przez Kaczyńskiego odstraszy manifestantów, grubo się mylił. Determinacja i entuzjazm nie zmniejszyły się ani trochę. Nadal dominuje olbrzymia wściekłość i chęć buntu. Jedno jest pewne -nie widać żadnych perspektyw, żeby cokolwiek mogło się zmienić.

Exit mobile version