fbpx

Zaufany człowiek Macierewicza i Rydzyka był łapówkarzem, twierdzi prokuratura.


Subksrybuj nas na Google News

Były szef gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza, stanie przed sądem z zarzutami działania na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz powoływanie się na wpływy w resorcie obrony. Odpowie za wyrządzone szkody w wysokości 1,2 mln zł. Ujawnienie tej afery zawdzięczamy wolnym mediom, to efekt wspólnego śledztwa dziennikarzy Wyborczej i OKO.Press.

Bartłomiej M uznawany w czasach sprawowania urzędu ministra obrony narodowej przez Antoniego Macierewicza za geniusza, wychwalanego nie tylko przez wiceprezesa PiS. Mówiono o nim jako o synie Rydzyka, w kontekście jako jego wychowanek. Po wielu kompromitujących Polskie Wojsko działaniach został z MON zwolniony, ale jak to bywa w PiS z tak zwanym miękkim lądowaniem w Polskiej Grupie Zbrojeniowej.

Tam też jego kariera długo nie trwała. W styczniu 2019 roku M. został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Został tymczasowo aresztowany na kilka miesięcy. Opuścił go w czerwcu 2019 roku po wpłaceniu 100 tys. zł poręczenia. W jego sprawie interweniował o. Tadeusz Rydzyk.

W czasie pracy dla PGZ jak twierdzi prokuratura, za łapówki obiecywał załatwianie różnych spraw, m.in. “organizacji wystawy w komercyjnym centrum wystawienniczym”. Uzyskał w ten sposób 55 tys. zł, natomiast działający z nim były poseł Mariusz K. – 35 tys. zł.

Gazeta Wyborcza ustaliła, że Bartłomiej M umawiał spotkania z biznesmenem który starał się o dotację 40 mln złotych z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Chciał być dostawcą usług dla armii, ale aby uwiarygodnić się w konkursie o dotacje z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, potrzebował listów intencyjnych z poważnych instytucji.

“Gazeta Wyborcza” twierdzi, że Misiewicz aktywnie działał, by Tadajewski uzyskał poparcie rektora. Przytacza treść SMS-ów ponaglających, które wysyłał do rektora uczelni. Nie za darmo. 30 sierpnia miał napisać mail o następującej treści: “Pozwoliłem sobie już puścić ci na maila fv. Odzywaj się jak będziesz już dostępny”. Na koniec listopada i grudnia 2017 oraz stycznia 2018 roku wysłał kolejne fakturę. Każda z nich miała opiewać na 6 tys. zł, czytamy w “GW”.

Próbował sił w biznesie, ale skutek będzie ten sam

Po odejściu z polityki Bartłomiej M próbowała sił w różnych biznesach. W ostatnim czasie Bartłomiej Misiewicz został właścicielem dwóch firm. Pierwsza zajmowała się drukiem 3D, druga zaś sprzedażą napojów alkoholowych. Jego wódka miała podbić Polskę, Azję, i Afrykę. Stał się twarzą swojego produktu, zakup tego trunku graniczył z cudem, wszystko rozchodziło się na pniu. Talent biznesmena okazał się kruchy. Policja ustaliła, że Bartłomiej M. sprzedawał “Misiewiczówkę” bez wymaganego zezwolenia na napoje alkoholowe.

W kuriozalny sposób postępowanie Bartłomija M tłumaczy jego pełnomocnik. “Pan Bartłomiej Misiewicz nigdy nie dokonywał sprzedaży alkoholi. Robiła to spółka, w której on ma 100 proc. kapitału, ale nigdy w zarządzie nie zasiadał. Sprzedaż prowadziła spółka z o.o“. – powiedział Plejadzie mec. Maciej Marczak.


Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments