Dramatyczne prognozy gospodarcze. “Polska w ruinie” stanie się faktem?


Wystarczyło 7 lat rządów Prawa i Sprawiedliwości, by z niekwestionowanego europejskiego lidera ekonomicznego zjechać na samo dno różnego rodzaju rankingów. Komisja Europejska opublikowała właśnie najnowsze spodziewane wskaźniki gospodarcze, jakie mają mieć miejsce w 2023 roku. Wnioski z nich płynące przedstawiają przyszłość naszego kraju w czarnych barwach. Mamy powody do wielu obaw.

“Polska w ruinie”

Gdy Zjednoczona Prawica przejmowała władzę, mieliśmy najwyższy wskaźnik wzrostu PKB w Europie za lata 2008-2015, połączony z deflacją. Przedstawiciele PiS nazywali to “Polską w ruinie”, obiecując polepszenie sytuacji. Zostały jeszcze ślady tego przekazu, co widać np. po wpisie Andrzeja Dudy z 2012 roku. O ile przez pierwsze 5 lat rządów mieli pełen komfort sprawowania władzy w czasie boomu gospodarczego, tak wszystko zmieniło się z czasem. Według najnowszej prognozy Komisji Europejskiej będziemy mieć największą drożyznę ze wszystkich sklasyfikowanych krajów, jednocześnie lądując na dnie w kwestii wzrostu gospodarki. Wyprzedzą nas m.in. kraje blisko położone, wśród nich: Czesi, Słowacy, Rumuni, Bułgarzy, Litwini, Łotysze, Estończycy. Stawia to w wątpliwość tezę kreśloną przez obóz władzy, iż problemy gospodarcze są tylko “winą Putina”.

Podobne zapowiedzi płyną również od polskich ekonomistów. Członek Rady Polityki Pieniężnej, Ludwik Kotecki, kreśli czarny scenariusz w dzisiejszej rozmowie z “DGP”. – Do tej pory uważałem, i to podtrzymuję, że nie będzie w Polsce prawdziwej recesji, może techniczna. Uważam za to, że będziemy mieć podręcznikową stagflację. To oznacza cały czas wysoką inflację i lekko dodatni, bliski zera wzrost PKB. To jest najgorszy scenariusz, jaki może spotkać obecną Radę Polityki Pieniężnej, bo nie bardzo wiadomo, co z tym robić – ostrzega ekonomista. Gdy dodamy do tego wyjątkowo słabego złotego, zapaść w energetyce i problemy z surowcami, przed Polską olbrzymie wyzwanie. Prognozowana drożyzna wyższa dwukrotnie od średniej europejskiej, to niewątpliwy powód do zmartwień. Dochodzi do tego rekordowo niska stopa inwestycji. Czy nie dało się zrobić nic, żebyśmy nie byli najgorsi w tych aspektach? I jak to się ma do zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o “doganianiu krajów Zachodu”? Póki co, niestety, jedyną sprawdzoną okazała się “Piątka Kaczyńskiego”. Kwestia czasu, kiedy dolar, euro i frank przebiją psychologiczną granicę 5 złotych, potęgując opisywane problemy.

Exit mobile version