“Mi się należało”. Glapiński przyznał sobie pół miliona premii. NBP kupiło pokój zagadek – to nie żart.


Jak podaje Radio ZET cytując za Faktem Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, przyznał sobie ponad pół miliona złotych nagrody w 2017 roku — podał „Fakt”. Dziennik powołał się na wyniki audytu w banku centralnym przeprowadzonego przez Najwyższą Izbę Kontroli. W świetle prawa nie ma się jednak do czego przyczepić.

Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie ujawniającym półmilionową wartość premii i nagród dla szefa NBP przyznaje, że nagrody „przyznane zostały zgodnie z zasadami określonymi w uchwale zarządu NBP”.

Rozbrajająca szczerość Vice marszałka Terleckiego i ja nic nie mogę rzecznik prasowy PiS

– Piękna suma – odparł z rozbrajającą szczerością Terlecki, wyraźnie jednak nie chcąc szerzej rozwodzić się nad sprawą. Kiedy dziennikarze pytali, jak taka premia ma się do idei „taniego państwa”, które kilka lat temu głosiło idące po władzę PiS, Terlecki odparł, żeby „pytać prezesa”. Terlecki bronił jednak partyjnego kolegi, mówiąc, że porównując zarobki Glapińskiego z zarobkami prezesów banków w innych krajach to są one… “skromne”. 

Rzeczniczka PiS Anita Czerwińska skomentowała tę sprawę w imieniu całej partii. – Oceniamy te informacje krytycznie. Jednak NBP jest niezależną instytucją na którą nie mamy wpływu – powiedziała.

“Do polityki nie idzie się dla pieniędzy”

Fakt przypomina że, należy jednak pamiętać, że Adam Glapiński przez lata był politykiem Prawa i Sprawiedliwości. Gdy w 2017 r. wyszły na jaw olbrzymie nagrody, jakie przyznała swoim ministrom Beata Szydło, prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”. I kazał ministrom Szydło te pieniądze oddać – mieli je wpłacać na cele charytatywne.

Kiedy wybuchła afera z podsłuchem KNF, wtedy gdy zażądano od znanego bankiera 40 mln łapówki, wówczas panowie podobno poszli na kolejne spotkanie do Adama Glapińskiego. Nie wiadomo co tam się działo, ale Prezes NBP dalej twierdził, że do szefa KNF ma duże niepodważalne zaufanie. Od tego momentu dziennikarze wzięli pod lupę Adama Glapińskiego i jego nieodłączne asystentki.

Burza po publikacji wynagrodzeń pracowników NBP

Bardzo długo trwała publikacja oficjalnych zarobków pracowników NBP. Prezes próbował wszystkiego, łącznie ze spotkaniami z Prezydentem Dudą. Po ich publikacji wybuchła burza, bo okazało się, że dyrektorzy oddziałów pełniący odpowiedzialne funkcje zarabiają mniej niż pani Martyna odpowiadająca za oprawę medialna banku, której tak naprawdę to nie ma.

69 204,11 zł – tyle miesięcznie zarabiał w 2018 roku prezes Bankowego Funduszu Gwarancyjnego Zdzisław Sokal. Ten sam, który według prezesa Getin Banku Leszka Czarneckiego był kluczową osobą w układzie, jaki miał zaproponować mu Marek Chrzanowski, były szef KNF.

Stanowisko Martyny Wojciechowskiej w NBP łączy się z pensją 49 500 zł brutto miesięcznie. W opisie zadań kierowanego przez nią departamentu znajduje się kreowanie polityki informacyjnej NBP, tworzenie i realizacja strategii marketingowej banku. Jej departament nie zajmuje się kluczowymi dla działalności banku centralnego dziedzinami (to robią właśnie dyrektorzy tzw. departamentów merytorycznych). Wydaje się że Pani Martyna się nie przepracowuje. Nie łysze nic o jakiś kampaniach informacyjnych organizowanych przez NBP.

Dla porównania na stanowiskach wymagających o wiele większych kompetencji zarabia się o prawie 30% mniej. Na przykład ; szef Departamentu Zarządzania Ryzykiem Finansowym mniej o 16 tys, dyrektor Departamentu Emisyjno-Skarbcowego mniej o 15 tys. To tylko zaledwie dwa przykłady, że w NBP bardziej opłaca się nosić papiery za prezesem niż zajmować strategicznymi sprawami finansów Polski. Druga z “dwórek prezesa” Kamila Sukiennik kieruje gabinetem Adama Glapińskiego. W 2018 mogła pochwalić się średnią pensją w wysokości 42 tys. zł miesięcznie. Pod względem zarobków przewyższa 21 dyrektorów.

W NBP dbają o rozrywki pracowników.

144 tysiące złotych wydano na pokój zagadek, który miał być atrakcją w Centrum Pieniądza, ale ostatecznie nie udało się znaleźć dla niego wolnego pomieszczenia, więc nadal nie działa.

Bank albo niektórzy mówią już bank-iet potrafi urządzić niezłe konferencje naukowe, podczas jednej z nich koszt kateringu na jednego uczestnika wyniósł tysiąc trzysta złotych. Ceny żywności ostatnio poszły w górę , ale alkohol bez zmian.

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Exit mobile version